Muszę przyznać, że nie znałem Ifi Ude dopóki nie trafiła na naszą plejkę. WSTYD! Ale na szczęście – miałem okazję ponadrabiać. I to w najlepszy możliwy sposób, bo również podczas koncertu na żywo, w duecie z Bartem Pałygą w Mazowieckm Instytucie Kultury. Co to jest za cudowna energia! Jedna rzecz, to że Ifi jest offówą z krwi i kości, nie tylko pisze, komponuje, aranżuje i realizuje swoją muzykę, ale i organizuje wokół niej wszystko, klipy, grafiki. Sama zresztą rzuciła podczas występu, że jak się nie ma funduszy, trzeba dużo umieć. Trzeba!
Ifi Ude umie dużo. Przede wszystkim – ma rękę do hitowych motywów, przy tym odwagę w użyciu elektroniki, zarówno w podkładach, jak produkcji wokalu, zamiłowanie do nieoczywistych rozwiązań, w tym – bardzo trafionych – fuzji z folkiem, i, last but not least, potężny, ciepły głos o dużej skali. Po drugie – świetnie pisze, literacko to jest naprawdę mądry pop, umiejętnie operujący emocjami, nie bojący się niełatwych tematów. Po trzecie, co słychać też i w studyjnych realizacjach jej piosenek, jest doskonale przygotowana do żywych wykonów. I nie tylko jeśli chodzi o obsługę złożonego setupu, na którym potrafi na finał wejść choćby i w techno improwizacje, ale także o akompaniatora. W jej współpracy z Bartem jest ewidentna chemia, a Pałygi partie na niezwykłym, rzadkim folkowym instrumentarium z różnych regionów świata i wokalne tła w tradycyjnych technikach dopełniają charakternego brzmienia materiału.
Ale wiecie co? To wszystko by nie miało swojej mocy, gdyby nie radość. Żywa, bezpretensjonalna frajda, z jaką Ifi Ude gra swoje piosenki i cudowny kontakt ze słuchaczami – to jest paliwo jej muzyki. Jak zobaczycie, że gra koło Was, idźcie od razu! A ja niecierpliwie czekam na nadchodzący album. //AKD