O tym, że piosenka poetycka niejedno ma imię, dowiedziałem się szczęśliwie już dość dawno, kiedy dzięki peregrynacjom po różnych offowych piwnicach trafiałem np. na Szczepana Kopyta w wersji z duetu Kopyt/Kowalski czy na Marcina Pryta i jego 19 Wiosen. Świetni poeci, w których punk kipi taki, że ich wiersze wymagają tylko piwnicznego wykrzyczenia, żadne tam słodkie pierdzenie, samo mięcho, brud, pot, niezgoda na dziwaczny, nieludzki świat ludzi.
Projekt TRYP, jak nietrudno się domyślić, to nowa muzyczna odsłona niezgód Marcina Pryta. I jaka! Punk tam oczywiście został, musiał, pulsuje w fundamencie całego albumu, świadomie i wręcz żartobliwie epatują nim niektóre melodie wokalu, ale na nim nabudowują się piętra nieoczywiste. Wstrząsający, przewrotnie pacyfistyczny numer „1,2,3,4…”, który wybraliśmy na plejkę, pokazuje to najlepiej – wsłuchajcie się w obłędne partie saksofonów, dajcie się wyrwać z butów chirurgicznie przecinającemu strukturę kawałka samplingowi, zdziwcie się może, jak hitowo może brzmieć awangarda, nie rezygnując z odważnych, charakternych decyzji estetycznych – i odważcie się na podróż po całym albumie „Trypolis”. Piosenka poetycka level hard. //AKD