Znacie projekt Di libe brent wi a nase Szmate? Mogliście_łyście go usłyszeć tu i tam, na festiwalach, w klubach komediowych czy na feministycznych i queerowych benefitach. Maja Luxenberg, wokalistka i aktorka, jest w nim jednoosobową punkowo-poetycką kapelą podwórkową o żydowsko-queerowych korzeniach, i jest w tym niebywała. Podejrzewam co prawda, że każda Ela Zapendowska by ją zjadła za te rzeczy, które Maja wyczynia z głosem, a w których słychać po równo piwnicznobaranowe przygotowanie z PWSTu i lata odsłużone na darciu mordy w femipunkowym PUH-u, ale nie po to się robi na offie, żeby teraz słuchać El Zapendowskich.
Singiel „Prezydentka” wyszedł wiosną z konkretnego powodu: wyborów głowy państwa, unieważnionych przez nieodbycie się, i kolejnych, ani na jotę nie bardziej rzeczywistych. Za to – żerujących na budzeniu dotkliwie rzeczywistej nienawiści. Chwilę potem wydarzały się społeczne wzmożenia, a dziś kiedy świat czeka na wyniki wyborów w USA, numer jest na nowo dotkliwy. Jeśli ktoś po ostatnich miesiącach nadal oburzy się jego pierwszymi wersami, „bo to nieelegancko, tak się nie robi rewolucji”, odsyłam do źródła tej trawestacji, poematu-manifestu Zoe Leonard z 1992 roku i postaci jego autorki. No eleganciej się nie da. //AKD