Nazywają swoją muzykę „dubwave” i grają surowy minimal na trzy osoby: bas (Adam Sołtysik), perkusję (Marcin Rychlicki), syntezatory i elektronikę (Mateusz Rosiński). Dynasonic w surowy sposób też komunikuje swój materiał: monochromatycznym, stylowym okładkom ich wydawnictw towarzyszą jakby techniczne tytuły utworów, w które wpisane jest swoiste kontinuum. Na albumie „#1” z 2019 numery były dwa: „D1” i „D2”, zaś na zeszłorocznym „#2” zespół oddał słuchaczom cztery kolejne utwory: „D3”, „D4” (które możecie usłyszeć na naszej ostatniej playliście), „D5” i „D6”.
Inspiracje dubem, z jego potoczystą repetetywnością, choć istotne, wydają się tu ledwie punktem wyjścia. Instrumentalne kompozycje Dynasonic rozwijają się niespiesznie, ich sednem są transowe, ale zdecydowane groovy basu i perkusji, których dramaturgia niemal zawsze opiera się na crescendach. To, w połączeniu z przestrzenną i abstrakcyjną elektroniką, staje się niezwykle fizycznym, medytacyjnym doświadczeniem dźwiękowym. Minimalizm tria każe skupiać się słuchaczowi także na teksturze dźwięku: w tej sferze na obu płytach zespołu dzieją się rzeczy świeże, piękne i pociągające. Dynasonic wypracowali ogromnie dojrzałe, krystaliczne i w jakiś sposób niezwykle satysfakcjonujące dla ucha brzmienie. Warto podkreślić, że mistycyzm i awangardowość tej muzyki idzie w parze z chirurgiczną precyzją wykonania: co tyczy się czystości, z jaką gra bas i perkusja, ale także pięknej harmonii z elektronicznymi elementami.
Dajcie szansę obu płytom tria, albo zacznijcie od tego zapierającego dech live’a! //SK