LADO ABC, 2012
Dlaczego Ola Bilińska jeden ze swoich najciekawszych projektów nazwała Babadag – tego nie wiem na pewno. Ale myślę, że to piękne słowo komunikuje jakieś marzenie o odległej krainie, której nie widać z okien naszych domów, ale do której chciałoby się choć odrobinę zbliżyć. Bilińska w swojej twórczości bardzo często zabiera słuchaczy w światy innych, choć przecież nie tak kompletnie nieznanych nam kultur – komponując piosenki do tradycyjnych pieśni miłosnych (Libelid) czy kołysanek (Berjozkele) w jidysz czy zagłębiając się w muzyczną etnografię litewskiej ludowszczyzny na niedawnej płycie Šulinys. Nawet retro popowa Muzyka Końca Lata, z którą jest od lat związana jako wokalistka, jest także przecież swego rodzaju wycieczką, tyle że w czasie – do big beatowych brzmień i nieco trącących myszką marzycielskich love songów.
Jeżeli ktoś nie zna jeszcze wszechstronnej osobowości tej wokalistki, kompozytorki i instrumentalistki, polecałbym sięgnąć na początek po debiutancki album Babadag z 2012 roku, wydany przez LADO ABC. Krzyżują się w nim rozmaite tropy i inspiracje, które znajdą ciekawe kontynuacje i rozwinięcia w kolejnych projektach Bilińskiej, zaś wyciszony nastrój i subtelna produkcja kontrastują w nim z eksplozją kompozytorskiej i aranżacyjnej oryginalności.
Na Babadag mamy całą paletę zaskakujących wyborów aranżacyjnych: najczęściej dźwięczą na nim dzwonki chromatyczne (otwierający Long Long czy przebojowy O Mother O Father) i steel pan (wspaniały finał utworu Moon czy Clay) – instrumenty, które niezmiernie rzadko są wykorzystywane w pierwszoplanowych rolach, tutaj nabrały nieznanego mi dotąd blasku. Nieco vibe’u country wprowadzają nieraz partie banjo (Bare Feet, Dirt Road czy Water O Wide), a wyraźniej niż gitarę elektryczną słychać tu brzmienie cymbałów czy glockenspiela. Sekcja rytmiczna często ograniczona jest do uderzeń pałeczek perkusyjnych, pięknie brzmiąca gitara basowa odzywa się nieczęsto, ale zawsze z wyrazistymi partiami. Pełny zestaw perkusyjny gra na płycie bodaj dwa razy, dając ledwie posmak estetyki alternatywnego rocka.
Najważniejszym instrumentem jest tu jednak krystaliczny głos Oli Bilińskiej – raz szepczący w dużej bliskości do słuchacza, innym razem budujący rozległe, spogłosowane przestrzenie, jeszcze innym razem nawiązujący do tradycyjnych pieśni ludowych. Inspiracje folkiem rozmaitych proweniencji przejawiają się na Babadag w doborze instrumentów, ale i w tematyce tekstów, w których pełno jest odwołań do świata dzikiej natury i fascynacji żywiołami.
Ówczesnemu składowi Bilińskiej udało się połączyć bogactwo niecodziennych brzmień z minimalizmem wykonania i aranżu. Udała się także czytelna międzygatunkowa zabawa, która nie trąci jednak postmodernistycznym dystansem, ale daje przestrzeń na osobiste przeżycie. Babadag to nie jest płyta z piosenkami folkowymi, indie-rockowymi czy alternatywnymi kołysankami (choć tę ostatnią estetykę przywołuje utwór Long long) – to bogaty, mglisty i piękny świat, jak ten z okładki albumu, który spaja nietuzinkowa wyobraźnia muzyczna Oli Bilińskiej. //SK