Jest późny wrzesień, jadę tramwajem do pracy i włączam Zespół Sztylety. Wszystko zmierza ku szarości o tej porze roku, prosty punkowy riff wybrzmiewa w słuchawkach i czekam na nowy Hymn Polskiej Kadry Na Cokolwiek. Poczucie beznadziei i przegrywu splata się z wjazdem na most Śląsko-Dąbrowski. Coś mało wody w rzece. Hmm.

Stadion Narodowy świeci się i błyszczy poczuciem winy, myślę sobie z jakiegoś powodu o nierentowności całego przedsięwzięcia. Dojeżdżamy do Starego Miasta, chłopaki śpiewają o kolejnym przegranym turnieju, mi chce się zaśmiać pod maseczką, ale ludzie ostatnio bardziej paranoiczni, więc może nie? Dobra, muzycznie to nie jest szalenie odkrywcze, ale ma w sobie tę punkową surowość, która niesie, niesie, niesie. Gitary grają ze sobą, stopa chodzi, czego chcieć więcej?

„Ole ole i piłka w grze, Polska, Polska przegra mecz” wybrzmiewa jak mantra na koniec, kiedy mijam pomnik zwycięskiej Nike, po jednej stronie odbudowane Stare Miasto, po drugiej bloczyska, przede mną szklane potworki lat dwutysięcznych. Jakieś ciarki mnie przechodzą. Dostaję już pierwsze maile z pracy, zaczyna mnie boleć brzuch. Super jest, chyba posłucham jeszcze raz. //TN


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.